O PARAFII
Metropolia: wrocławska
Dekanat: Świdnica – Wschód
Data erygowania parafii: XIII w. (ponownego erygowania – 1912 r.)
Kościoły: parafialny pw. św. Wawrzyńca w Śmiałowicach oraz filialny pw. św. Wacława w Marcinowicach
Liczba mieszkańców zameldowanych na terenie parafii: 1882
Księgi metrykalne: od 1783 r.
Miejscowości: Śmiałowice, Panków, Gruszów, Klecin, Stefanowice, Gołaszyce, Marcinowice
Odpust parafialny: 10 sierpnia
Odpust filialny: 28 września
Opieka duszpasterska: dom seniora w Marcinowicach
Szkoła: Szkoła Podstawowa im. Lotników Polskich w Marcinowicach
Przedszkole: Publiczne Przedszkole w Marcinowicach
Cmentarze parafialne: w Śmiałowicach oraz w Marcinowicach z kaplicą pw. Zmartwychwstania Pańskiego
Wspólnoty i ruchy: Służba Liturgiczna, Rada Parafialna, Żywy Różaniec, Duszpasterstwo Wiernych Tradycji Łacińskiej, Domowy Kościół, Krąg Biblijny, Apostolat Modlitwy za Kapłanów "Margaretka".
Proboszcz: ks. dr Julian NASTAŁEK (od lipca 2023)
KOŚCIÓŁ PARAFIALNY PW. ŚW. WAWRZYŃCA W ŚMIAŁOWICACH
Kościół parafialny w Śmiałowicach to budowla, której początki sięgają zamierzchłych czasów, gdy tatarskie ordy powracały na dalekie stepy z bitwy pod Legnickim Polem, łupiąc mijane wsie i osady. Wtedy to – w 1. połowie XIII wieku – wzniesiono pierwszą orientowaną świątynię, jako jednonawową przestrzeń z prostokątną częścią prezbiterialną w całości przekrytą drewnianym stropem. Zachowała się jej wczesnośredniowieczna struktura – choć wielokrotnie zmieniana, w epokach renesansu, baroku i wieku XX – charakterystyczna w tym specyficznie tkanym, przez średniowiecznych muratorów, dwuwozówkowym wątku cegieł. Nakładające się kolejne warstwy budowli – oraz wyposażenie wnętrza prowadzą dziś „czytelną i dość jasną narrację” odsłaniając kolejne ważne, niekiedy przełomowe wydarzenia z historii Kościoła, miejscowości i dziejów sztuki na Śląsku.
Pierwsza pisana wzmianka o kościele pojawia się w 1318 roku, w której to – w kontekście zapisanych na rzecz ołtarza czynszów - wymieniany jest proboszcz.
Husyckie rajzy – niosące pożogę i zniszczenie – były jednym z czynników przebudowy kościoła już w wieku XV, kiedy to wzmocniono nadwątlone mury i dobudowano zakrystię. Być może zaadaptowano ją ze wcześniejszej rodowej kaplicy, na co wskazywać by mogły zworniki sklepienne w sklepieniu krzyżowo-żebrowym z herbami rodzin von Seidlitz i von Schindel.
Kolejne wyniszczające nawałnice przetaczające się po terenie Dolnego Śląska, w szczególności – mająca w swym podłożu konflikt religijny – wojna Trzydziestoletnia, spowodowały znaczne szkody w substancji architektonicznej kościoła. Cztery lata po zawarciu pokoju, specjalnym dekretem cesarz Ferdynand IV przekazuje świdnickim Jezuitom śmiałowickie dobra, a dwa lata później kościół parafialny.
Poszerzono wówczas nawę, rozbudowując kościół w kierunku południowym, kosztem starej absydy, w późniejszym czasie wyciągając nowe już, półkoliste prezbiterium. W wyniku tych działań przesunięta została oś pierwotnego rozplanowania, przebiegająca wcześniej przez środek wieży. Zmieniono częściowo sposób komunikacji, czego śladem są m.in. zamurowane, ostrołuczne ościeże na ścianie południowej. Z przyołtarzowej niszy po stronie południowej wyprowadzono tumbowy nagrobek, ustawiając go wtórnie, w pionie, na ścianie zachodniej. Zasklepiono także na nowo nawę, gdzie na wypracowanych lustrach koleby, stworzono iluzjonistyczne przestawienia malarskie.
Zmiany wyposażenia były wynikiem nowatorskich koncepcji propagowanych przez zakon – płynących na Śląsk z Rzymu via Wiedeń – który w tym dekoracyjnym kostiumie barokowym widział nowy, doskonały środek krzewienia i wzmocnienia wiary w tych niezwykle trudnych i skomplikowanych czasach. Owo nowatorstwo jezuitów nie było jednak wprowadzane na siłę i za wszelka cenę. Zachowywano i szanowano to, co stanowiło dla mieszańców więź z tradycją, przeszłością i wiarą ojców. Tak postąpiono z późnomanierystycznym ołtarzem - sprowadzonym tu z kościoła w Świdnicy i z gotycką Madonną – której nie oddalono. Ołtarz, dekorowany - klasycznym dla tego stylu – ornamentem chrząstkowo-małżowinowym, jest jakby w swej strukturze dalekim echem, pięknych jeszcze nastaw gotyckich, w które artysta prócz całej swej wiedzy, talentu i zmysłu artystycznego wkładał całą swoją wiarę. Także pozostałe wyposażenie – aż do form klasycyzujących – zachwyca zdobnym detalem, kunsztem wykonania i pieczołowitością z jaką starano się oddać niekiedy skomplikowany przekaz. (...)
Wyjątkowym zbiorem śmiałowickiego kościoła są zachowane, całopostaciowe, późnogotyckie i renesansowe płyty nagrobne z XV i XVI wieku, eksponowane wewnątrz i na zewnątrz świątyni. Prześledzić na nich możemy zmieniające się na przestrzeni wieków style w modzie, uzbrojeniu, obyczajach i konwenansach, a w szczególnych przypadkach w konwencji miłości dworskiej. Najpiękniejszym spośród nich jest – późnogotycki w formie płyty wierzchniej tumby – nagrobek Nicolausa von Seidlitz von Fürstenau oraz jego żony Anny z domu von Groecz, zmarłych około 1558 roku. Ten „kamienny portret” jest ewenementem w przedstawieniach tego typu nie tylko na Śląsku, przede wszystkim ze względu na kunszt wykonania. Jedyną analogię – tak wysokiego poziomu artystycznego – odnajdujemy w Raciborzu i to w tumbie książęcej, co jest niejako zbyt śmiałym zestawieniem, ponieważ książę nie licząc się z kosztami, mógł sobie pozwolić na najprzedniejszych rzeźbiarzy. Artysta, który wykonał nagrobek w Śmiałowicach, swą klasą dorównuje a niekiedy nawet przewyższa dzieła, którymi szczycą się znane europejskie ośrodki. To piękne przedstawienie zachwyca, skłania do zadumy, refleksji. Bo długo można studiować te wszystkie zakodowane symbole, wyrażające się w specyficznych ułożeniach postaci, odkrywać ukryte znaczenia towarzyszącego zwierzęcia, przedmiotów. Same gesty mówią bardzo wiele, jak choćby ta położona przez mężczyznę ręka na sercu. Czy znaczy coś więcej prócz afektacji, gestu deklarowanej miłości, wiążącej się niby podwójnym, misternie przedstawionym łańcuchem?
Warto samemu to sprawdzić, odpowiedzieć sobie na te i inne pytania, odwiedzając kościół w Śmiałowicach, który jest miejscem niezwykłym, wyjątkowym, miejscem, w którym ten „zatrzymany przepływ czasu, uśmiechy ludzi sprzed stuleci” ubogacając to piękne wnętrze, skłaniając także nas do zatrzymania się, zadumy i przemyślenia. Ów czas spędzony w świątyni pozostawia w nas pewność iż to coś, za czym tak nieustannie biegniemy, zatracając niekiedy rachubę i orientację – jest tu niedaleko, w kościele i nigdy właściwie nie przemija.
Tekst: Marek Stadnicki
Śmiałowice - zabytkowy kościół
KOŚCIÓŁ FILIALNY PW. ŚW. WACŁAWA W MARCINOWICACH
Historia kościoła w Marcinowicach
Początki kościoła w Marcinowicach sięgają prawdopodobnie drugiej dekady XIV wieku, gdyż pierwsza wzmianka o nim znalazła się w rejestrze dziesięcinowym papieskiego urzędnika skarbowego Gabriela z Rimini z roku 1318. Został wymieniony w tym dokumencie jako jeden z siedmiu ówczesnych kościołów na ziemi świdnickiej, obok kościołów w Świdnicy, Wierzbnej i Śmiałowicach oraz w Witoszowie, Lutomii i Milikowicach. W tym samym dokumencie został również wymieniony proboszcz marcinowickiego kościoła, o imieniu Tantinus. Kwota dziesięciny papieskiej jaką marcinowicki kościół miał zapłacić wynosiła 3 grzywny.
Wcześniejsza informacja związana z Marcinowicami pochodzi z 1307 roku, lecz dotyczy ustanowionej przez biskupa wrocławskiego Henryka z Wierzbnej dziesięciny małdratowej (płaconej w zbożu) z wioski Marcinowice na rzecz kościoła w Wierzbnej, zatem ta informacja sugeruje, że w Marcinowicach kościoła jeszcze wtedy nie było.
Zapewne pierwsza marcinowicka świątynia powstała niewiele później, skoro już w roku 1318 była zobowiązana do opłaty dziesięciny papieskiej. Wtenczas jednak była niewielkim drewnianym budynkiem, który w późniejszych wiekach został przebudowany, gdyż początki kościoła murowanego datowane są na rok 1500.
Gdy w połowie XVI wieku marcinowickie dobra przeszły we władanie rodu Seidlitzów – zwolenników nauk Marcina Lutra – to za ich sprawą również kościół został przejęty przez protestantów. W okresie reformacji był obsługiwany przez tych samych pastorów, co kościół w Śmiałowicach. Ostatnimi pastorami luterańskimi byli Friedrich Scultetus (od roku 1630), oraz Georg Ursinus, który pełnił swój urząd od roku 1633 aż do roku 1652, czyli do chwili oddania obydwu świątyń katolikom. Być może sposób organizacji parafii protestanckiej dał początek późniejszej zależności filialnej marcinowickiego kościoła.
W 1652 roku arcyksiążę Ferdynand IV nadał świdnickiemu kolegium jezuickiemu majątek, w skład którego wchodziły Śmiałowice z Klecinem i Marcinowicami. Pieczy zakonników powierzono także obydwa kościoły znajdujące się na terenie nadanych dóbr, które w ten sposób stały się kościołami filialnymi kościoła parafialnego w Świdnicy, zarządzanego przez ojców z kolegium jezuickiego.
Wygląd i wyposażenie marcinowickiego kościoła w kilkanaście lat po przekazaniu go jezuitom opisuje protokół z wizytacji diecezjalnej przeprowadzonej w 1666 roku przez wrocławskiego biskupa pomocniczego Karla Franza Neandera. Dowiadujemy się z niego, że marcinowicki kościół był wtedy niewielkim murowanym budynkiem, krytym gontem, z kwadratową czerwoną dzwonnicą z trzema dzwonami, wokół którego roztaczał się cmentarz otoczony kamiennym murem.
Plebania należąca do marcinowickiego kościoła spłonęła w czasach wojny trzydziestoletniej, pozostał tylko przylegający do niej ogród i pole. Z tego powodu nie zachowały się też żadne dokumenty, które umożliwiłyby wizytatorowi ustalenie pierwotnego wezwania kościoła. Jednakże na podstawie rozmów z mieszkańcami biskup przyjął, iż był nim św. Mateusz Apostoł, ponieważ od niepamiętnych czasów ludność Marcinowic obchodziła święto w niedzielę po dniu tego świętego. Mimo to biskup uznał wieś za heretycką z uwagi na fakt, że w większości zamieszkiwali ją protestanci.
We wnętrzu kościoła wizytator zastał stary rzeźbiony ołtarz, antepedium, dwa świeczniki i krucyfiks, a także małą drewnianą chrzcielnicę zwieńczoną wieżyczką, jednak chrzcielnica, zawierająca zaniedbaną cynową misę, była zupełnie niezabezpieczona i bez wody. W świątyni znalazł też czysty obrus, lecz nie było w niej żadnego miejsca do przechowywania Najświętszego Sakramentu. Ponadto biskup miał zastrzeżenia do wyglądu wnętrza świątyni, gdyż drewniany strop i podłoga kościoła pokryte były sieciami pajęczyn, zaś niedawno wykonana ambona oraz chór i ławki nie były pomalowane.
Wizytator nie zdołał wejść do zakrystii, ponieważ klucze do niej miał pisarz kościelny przebywający w Śmiałowicach. Dowiedział się jednak, że w zamknięciu znajdowały się paramenty liturgiczne: jeszcze jeden srebrny pozłacany kielich, ornat, alba, dwa antepedia, dodatkowy obrus, mszał, dzwonek oraz para cynowych ampułek. Ponadto przy drzwiach kościoła znajdowało się miedziane naczynie na wodę święconą.
Wspomniany pisarz kościelny służył obydwu kościołom na terenie jezuickiej posiadłości. Był nim Johann Fridrich Seitz z Widawy, który mieszkał w starym domku w Śmiałowicach, gdzie miał też ogródek oraz niewielkie pole uprawne. Na utrzymanie pisarza składali się właściciele okolicznych folwarków: Śmiałowic, Pankowa i Kraskowa. Z majątku w Śmiałowicach otrzymywał jedną miarkę żyta, z Pankowa jeden snop od łana, a prowizja z Kraskowa była nieokreślona. Ponadto za służbę w Marcinowicach pisarz otrzymywał dwa snopy od każdego łana oraz bochenek chleba od każdego chłopa.
Natomiast jezuita pełniący funkcję proboszcza parafii, z powodu braku plebanii – gdyż plebania w Śmiałowicach również spłonęła w czasach wojny trzydziestoletniej – mieszkał w budynku śmiałowickiego dworu, co było zapewne przyczyną większej dbałości o tamtejszą świątynię.
Tak więc, w przeciwieństwie do kościoła w Śmiałowicach, wynik wizytacji przeprowadzonej w kościele marcinowickim był na tyle niezadowalający, że w rok później jezuici przystąpili do uporządkowania wnętrza tego kościoła oraz uzupełnili jego wyposażenie.
Jednak do remontu kościoła filialnego w Marcinowicach jezuici przystąpili dopiero po ukończeniu prac związanych z rozbudową kościoła w Śmiałowicach. W 1696 roku marcinowicka świątynia otrzymała nowe większe okna, a także nową ambonę i nową chrzcielnicę. Odnowiono też rzeźbiony ołtarz główny, zaś w 1699 roku dodano ołtarz św. Ksawerego. W roku 1708 kościół otrzymał tabernakulum oraz organy, zaś w 1725 świątynia została rozbudowana o dwie kaplice boczne oraz otrzymała nowy dach. Kamień węgielny pod tę rozbudowę położył Hans Anton von Schaffgotsch – ostatni starosta księstwa świdnicko-jaworskiego, zaś konsekracja po rozbudowie odbyła się w niedzielę 30 września – po dniu św. Wacława, i być może właśnie wtedy świątynia otrzymała nowe wezwanie.
W 1726 roku ukończono wnętrze kościoła. W ołtarzach dwóch nowych kaplic umieszczono obrazy siedemnastowiecznych twórców: w kaplicy maryjnej obraz ze sceną ofiarowania Marii w świątyni, zaś w kaplicy św. Józefa – wizerunek świętego Józefa z Dzieciątkiem. Obraz ten był dziełem młodego, zaledwie dwudziestodwuletniego malarza z Opawy – Antona Ernsta Beyera (1704–1773). Było to pierwsze dzieło tego artysty po uzyskaniu przez niego tytułu mistrza, a zarazem pierwszy jego obraz powstały na Śląsku.
Kilka lat później, w roku 1732, odnowiono i upiększono również ołtarz i wnętrze marcinowickiej świątyni, wzbogacając ją o pięć rzeźb. Wśród nich znalazła się także figura świętego Jana Nepomucena ustawiona na przyściennej konsoli. Ten czeski święty został kanonizowany trzy lata wcześniej, a jezuici gorliwie popularyzowali jego kult na całym Śląsku. Jednak nie jest to jedyny ślad jaki pozostawili po sobie jezuici. Bowiem w obydwu kaplicach bocznych, nad głównymi obrazami ołtarzowymi, umieścili wizerunki założycieli Towarzystwa Jezusowego: świętego Ignacego Loyoli i świętego Franciszka Ksawerego.
Po sekularyzacji zakonu jezuitów w roku 1776 teren dzisiejszej parafii śmiałowickiej został wyłączony z parafii świdnickiej, jednak nie stał się odrębną parafią, tylko tzw. lokalią, czyli placówką duszpasterską wydzieloną przez biskupa z obszaru parafii, lecz nadal od niej zależną. Zarządcą lokalii nie był proboszcz, lecz wikariusz zwany lokalistą, który podlegał proboszczowi parafii pw. św. Stanisława i św. Wacława w Świdnicy.
W ciągu kolejnych 136 lat, które dzieliły śmiałowicką parafię od momentu odzyskania autonomii, w obydwu kościołach nie zachodziły żadne znaczące zmiany. Toczące się wojny i zmiana państwowości nie sprzyjały kościołom. Pierwsza potwierdzona informacja dotyczy ufundowania w roku 1879 pięknej, bogato zdobionej, kadzielnicy dla marcinowickiej świątyni przez właściciela jednego z marcinowickich majątków, Franza Glaubitza. Informuje o tym napis wygrawerowany na stopie naczynia. W bocznej ścianie kruchty wmurowana jest tablica upamiętniająca tego dobroczyńcę kościoła.
Dopiero w początkach XX wieku, gdy liczba katolików na terenie dotychczasowej lokalii gwarantowała utrzymanie proboszcza i zaspokojenie potrzeb parafii, odzyskała ona samodzielność administracyjną. Stało się to w roku 1912. Jednak proporcje wyznaniowe poszczególnych wsi na terenie przywróconej parafii mocno się różniły. Cztery z nich – Śmiałowice, Marcinowice, Klecin i Stefanowice – były w większości katolickie, natomiast w trzech pozostałych przeważała ludność protestancka. W Marcinowicach odnotowano wtedy 550 katolików oraz 111 protestantów. Dwuwyznaniowość tutejszych mieszkańców utrzymywała się aż do zakończenia drugiej wojny światowej i wymiany ludności.
Trzy lata przed ponownym erygowaniem parafii marcinowicki kościół został wyposażony w nowe organy wyprodukowane przez świdnicką firmę „Schlag und Söhne”, należącą do Christiana Schlaga i jego dwóch synów: Theodora i Oskara. W ciągu trzech dekad istnienia tej firmy (1890–1922) powstało w niej 1100 instrumentów – organy marcinowickie mają numer 872 i pochodzą z 1909 roku. Posiadają 575 piszczałek rozdysponowanych na 10 głosów.
Niedługo po zakończeniu I wojny światowej, w lutym 1919 roku, proboszczem śmiałowickiej parafii został pochodzący ze Śląska ksiądz Richard Kügele, który pełnił ten urząd przez 29 lat – do lipca 1947 roku, czyli najdłużej w historii parafii. Nic więc dziwnego, że za jego czasów miało miejsce kilka ważnych wydarzeń.
W lutym 1927 roku Heino Umlauf, gospodarz ziemski z Marcinowic, ufundował kościołowi metalową, antywłamaniową szafkę do tabernakulum, wykonaną przez zakład ślusarstwa artystycznego Maxa Fügera z Wrocławia.
Rok wcześniej, w dniu 2 października 1926 roku na odremontowanej stalowej dzwonnicy marcinowickiego kościoła obok starego dzwonu zawisły trzy nowe, ufundowane przez bogatych parafian: panów Kaufmanna i Hörniga z Marcinowic oraz pana Oskara Hilschera z Goli Świdnickiej (dziwnym trafem na przykościelnym cmentarzu ostał się grób jego szesnastoletniej córki Angeli, zmarłej w roku 1920). Nowe dzwony zostały odlane w słynnej wrocławskiej Ludwisarni Śląskiej A. Geittner und Söhne.
Niestety już w piętnaście lat później – 13 i 14 stycznia 1942 roku – trzy dzwony podzieliły smutny los wielu innych dzwonów z terenów zajętych przez Niemców – zostały zdjęte z dzwonnicy i wywiezione do huty w Hamburgu w celu przetopienia ich na amunicję. Podobnie potraktowano trzy dzwony z kościoła parafialnego w Śmiałowicach, które zostały zdjęte dwa dni później i również przekazane na cele wojenne.
W latach 1938–1940, w wyniku wrogiej Kościołowi polityki władz hitlerowskich, przystąpiono do likwidacji lub upaństwowienia szkół wyznaniowych. Skutki tej polityki dosięgły również obydwu szkół katolickich należących do parafii w Śmiałowicach. Od stycznia 1938 roku odebrano księżom prawo do nauczania religii w szkołach podstawowych i obciążono nim nauczycieli, zaś w lipcu następnego roku parafia została zmuszona do odsprzedania gminie Marcinowice budynku szkoły parafialnej w Marcinowicach z przylegającym ogrodem oraz wszystkich gruntów rolnych należących do parafii. Po upaństwowieniu szkoła przestała być katolicka, stając się szkołą dla dzieci wszystkich wyznań. To samo spotkało szkołę śmiałowicką, która siedem miesięcy później została odsprzedana ówczesnej gminie Śmiałowice wraz otaczającą ją zabudową gospodarczą i ogrodem.
Lucyna Szpilakowska
Święty Wacław - Patron kościoła w Marcinowicach
ŚWIĘTY WACŁAW – CZESKI KSIĄŻĘ I MĘCZENNIK (ok. 907-935)
Obchód liturgiczny: 28 września
Wacław urodził się około 907 r. jako syn księcia Czech Wratysława I i pogańskiej księżniczki Drahomiry. Po śmierci ojca przejął po nim rządy, które sprawował wraz z matką regentką. Wacław wraz z bratem Bolesławem początkowo byli wychowywani przez swoją babcię ze strony ojca, św. Ludmiłę, co nie podobało się Drahomirze. Młodszy z synów, Bolesław, zwany później Okrutnym, opierał się próbom zaszczepienia w nim wiary chrześcijańskiej i ostatecznie sprzymierzył się z matką.
Po śmierci męża Drahomira postanowiła dokonać rewolucji zwanej „rebelią pogańską”. Na rozkaz księżnej burzone były kościoły, a duchowieństwo chrześcijańskie prześladowano. Ofiarą przewrotu religijnego padła m.in. św. Ludmiła, która miała zostać uduszona na zamku w Tetinie przez siepaczy synowej. Na obrazach przedstawiających jej męczeństwo widać, że w komnacie znajduje się młody Wacław, świadek zbrodni.
Władcy niemieccy, zaniepokojeni o swoje wpływy w Czechach, postanowili interweniować. Wacławowi stojącemi na straży chrześcijaństwa przyszli z pomocą Arnulf, książę Bawarii i wschodniofrankijski król Henryk I. Dzięki ich interwencji Dragomira została zmuszona oddać władzę prawowitemu następcy tronu. Wacław przejął ster rządów w 924 roku. Wypędził matkę i brata, odbudował zniszczone kościoły i przywrócił służbę kościelną.
Od króla Henryka I Wacław otrzymał relikwie św. Wita i św. Zygmunta, które umieścił w małej, romańskiej świątyni. Szczególnie bliski był mu pierwszy z męczenników, jak gdyby Wacław przeczuwał, że poniekąd podzieli jego los.
Młody władca był, jak na ówczesne czasy, jednym z najlepiej wykształconych książąt. Studiował nawet łacinę. Księcia można było zastać uprawiającego zboże i winną latorośl, by później ofiarować je na wino mszalne i hostie. Wacław szczególnym umiłowaniem darzył modlitwę, potrafił całe noce spędzać w zamkowej kaplicy. Pielęgnował chorych i wspomagał ubogich. Dbał o swoich poddanych, ofiarnie wypełniając przykazanie miłości.
Na przekór szydzącym, którzy mówili, że na dwór przybył mnich, a nie książę, Wacław łączył umiłowanie modlitwy z wypełnianiem obowiązków władcy i dowodzeniem armią. Według słów legendy: „pod spodem nosił szorstką włosienicę, z wierzchu jednak ubrany był w królewskie szaty, zaś drużynę swą nie tylko najlepszą zbroją, ale i wytwornym odzieniem ozdabiał”.
Według tradycji, Wacław był odważnym i honorowym rządcą, stawiającym dobro i bezpieczeństwo narodu ponad własne. W trakcie trwania konfliktu z jednym z książąt miał zaproponować rozwiązanie sporu poprzez pojedynek, tak, by nie narażać życia żołnierzy obu zwasnionych stron. Przeciwnik, zaskoczony jego postawą, zdecydował się na zawarcie pokoju.
Po przejęciu realnej władzy rozpoczął proces gruntownej chrystianizacji kraju, ściągając do Czech niemieckich misjonarzy. W swojej polityce dążył do zjednoczenia wielu ksiąstw w jeden organizm. Celem Wacława było zbliżenie Czech do Europy Zachodniej, zarówno religijnie, jak i kulturowo. Opozycyjna wobec działań księcia pogańska elita, na czele z Drahomirą i Bolesławem, upatrywała w tym poddaństwa potędze niemieckiej. Uknuto więc skisek, aby pozbyć się księcia.
Bolesław nie ośmielił się targnąć na życie brata w Pradze, dlatego wraz z matką zwabił go podstępem do własnej posiadłości. Wacław został przez brata zaproszony na konsekrację świątyni pw. Kosmy i Damiana w Starym Bolesławcu (Stará Boleslav). Po wieczerzy udał się, swoim zwyczajem, samotnie do kościoła, aby odmówić Godzinki. Został napadnięty u wrót świątyni. Legenda głosi, że to Bolesław zaatakował brata jako pierwszy, a święty obronił się i wytrącił bratu miecz z ręki, po czym podniósł go i zwrócił Bolesławowi na znak przebaczenia. Był to ostatni wielki gest świętego przed męczeńską śmiercią. Zaraz potem został zaatakowany przez siepaczy brata, którzy rzucili się na niego z mieczami i sztyletami. Najprawdopodobniej stało się to 28 września 935 roku.
Według innej legendy, krwi rozlanej na podłodze kościoła nie udało się zmyć. Cuda, dziejące się przy grobie Wacława, zmusiły Bolesława do umieszczenia zwłok brata w katedrze św. Wita w Pradze. Chciał to uczynić po kryjomu, w nocy, tymczasem konie popędziły samopas do stolicy, a nietknięte rozkładem ciało Wacława, wśród rzeszy ludu, spuszczono do grobu.
Wacław to pierwszy słowiański święty. Jest patronem wielu znanych świątyń – monumentalnej bazyliki archikatedralnej na Wawelu (pw. św. św. Stanisława i Wacława), najstarszego w Radomiu gotyckiego kościoła, drewnianego kościółka w Twardej nad Zalewem Sulejowskim, niezwykłej katedry w Świdnicy (pw. św. św. Stanisława i Wacława).
Już w X wieku św. Wacław był otoczony kultem. Znacznie później Kościół wpisał go do Martyrologium Romanum, czcząc go jako męczennika za wiarę w Chrystusa.
Relikwie:
W 2015 r. w uroczystość św. Stanisława, biskupa i męczennika, do świdnickiej Katedry zostały uroczyście wrpowadzone relikwie św. Wacława. Mszy św. przewodniczył biskup ostrawsko-opawski František Lobkowicz z Czech.
We wrocławskim kościele pw. św. Stanisława, św. Doroty i św. Wacława w 2017 r. Kardynał Dominik Duka, ówczesny metropolita praski i Prymas Czech złożył fragment kości św. Wacława.
Relikwia w postaci fragmentu kości św. Wacława znajduje się także w naszym marcinowickim kościele. Została przekazana i uroczyście wprowadzona przez ówczesnego Proboszcza Parafii katedralnej ks. prał. Piotra Śliwkę w dniu odpustu ku czci Świętego Patrona, 27 września 2020 roku.
Patron:
Od 1436 roku św. Wacław jest jednym z czterech głównych patronów Królestwa Polskiego, to także patron Czech, Moraw i Pragi.
W centrum Pragi wznosi się monumentalny pomnik Wacława jadącego na koniu, a w kraju znajduje się około 180 kościołów i 100 kaplic pod jego wezwaniem. Mała świątynia, w której Wacław umieścił relikwie bliskiego sobie męczennika, to dziś monumentalna archikatedra praska, nosząca wezwanie św. Wita, św. Wacława i św. Wojciecha. Tam też jest przechowywana jego korona, którą koronowano królów od 1347 do 1836 r. Stanowi narodową relikwię, symbol jedności i suwerenności Czech.
Ikonografia:
Przedstawiany w zbroi rycerskiej z białym orłem na tarczy lub proporcu, w szatach królewskich, ze sztyletem (narzędziem jego śmierci), w obecności anioła podającego mu włócznię lub aniołów niosących jego trumnę.
W kulturze:
Św. Wacław jest bohaterem angielskiej kolędy Good King Wenceslas, zaczynającej się od słów Good King Wenceslas looked out, on the Feast of Stephen. Według legend śpi on ze swoimi rycerzami na górze Blaník. Gdy nad Czechami zawisną czarne chmury, zbudzi się i przyjdzie rodakom z pomocą.
Maria Bielecka
Litania do św. Wacława
Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson.
Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo, módl się za nami.
Święty Wacławie, módl się za nami.
Pochodnio gorejąca w domu Bożym, módl się za nami.
Od dziecka postępujący w doskonałości, módl się za nami.
Wzorze doskonałości chrześcijańskiej, módl się za nami.
Czech Patronie, módl się za nami.
Wzorze możnych tego świata, módl się za nami.
Wzorze książąt i królów, módl się za nami.
Zwierciadło sprawiedliwości, módl się za nami.
Przykładzie cierpliwości, módl się za nami.
Miłośniku Boży, módl się za nami.
Światło Kościoła Bożego, módl się za nami.
Naśladowco Chrystusa, módl się za nami.
Żarliwy czcicielu Najświętszego Sakramentu, módl się za nami.
Pocieszycielu strapionych, módl się za nami.
Źródło dobroci, módl się za nami.
Krzewicielu wiary świętej, módl się za nami.
Ojcze sierot i ubogich, módl się za nami.
Młodzieńcze nieskalany, módl się za nami.
Wzorze pokory i łaskawości, módl się za nami.
Dziełami przed Bogiem wielki, módl się za nami.
Pogromco występnych, módl się za nami.
Cnót nauczycielu, módl się za nami.
Radości i chwało Ojczyzny, módl się za nami.
Ofiaro miłości bliźniego, módl się za nami.
Uczestniku niebieskiej chwały, módl się za nami.
Orędowniku nasz u Boga, módl się za nami.
Patronie naszej parafii, módl się za nami.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.
- Módl się za nami, święty Wacławie,
W. Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych. - Módlmy się:
Wszechmogący, wieczny Boże,
z Twoją pomocą święty Wacław aż do śmierci walczył w obronie wiary,
spraw za jego wstawiennictwem, abyśmy z miłości ku Tobie
cierpliwie znosili wszelkie przeciwności
i ze wszystkich sił dążyli do Ciebie,
bo Ty jesteś prawdziwym życiem.
Przez Chrystusa Pana naszego.
W. Amen
Lektura:
Święci na każdy dzień, pod red. AD Books S.r.l., wydanie II, wydawnictwo JEDNOŚĆ
Żywot świętego Wacława, Króla Czeskiego i Męczennika, [w:] Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dnie roku, ks. Piotr Skarga, o. Prokop Leszczyński, o. Otto Bitschnau